Wydawnictwo
Kliknij, aby przejść do Wydawnictwa

Dramaty

Grzegorz Woźniak

JACEK RABUS WYDAWNICTWO AUREUS, 2021
Stron: 226
Dział:
ISBN: 9788365765444
Wydanie drukowane
 

35,00 31,50

Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 31,50 zł
Pozycja dostępna

 

Grzegorz Woźniak

JACEK RABUS WYDAWNICTWO AUREUS, 2021

Dział:

Stron: 226

ISBN: 9788365765444

 Paweł Pieniążek

Spowiedź twórcza Grzegorza Woźniaka [fragment przedmowy]  Twórczość Grzegorza Woźniaka jest niewątpliwie oryginalna i rozpoznawalna. Sytuuje się w przestrzeni problemów i pytań jakże uniwersalnych, a jednak opuszczonych, gdyż odrzucanych dziś przez dominujące nurty kulturowe, te wychylone w przyszłość lub bałwochwalczo zapatrzone w przeszłość. Przestrzeń tę, podskórnie drążącą naszą kulturę, określa, najogólniej mówiąc, nihilistyczna katastrofa sensu sytuująca się w cieniu śmierci Boga (odwołania do Nietzschego, który ją ogłosił, są częste w twórczości Poety). Wprost mówi o tym utwór Dotyk – Więzienie. Dytyramb martwej Europy – i w nim znajdziemy odległe echo Pustynia rośnie – biada temu, kto kryje pustynie z Zaratustry Nietzschego. Opustoszały, martwy krajobraz tej pustyni Grzegorz Woźniak chce właśnie przed nami odkryć. Centralnym punktem tej „pustynnej” duchowości jest bezmierne Niespełnienie, które niczym zimna otchłań wsysa w siebie wszelkie pozytywności czy zbawcze odniesienia, pozostawiając człowieka w stanie metafizycznego opuszczenia i głuchej, stężałej w swej niemocie rozpaczy. Sięga ona aż po Boga, którego ludzki, nazbyt ludzki obraz powołuje śmiała wyobraźnia teologiczna Woźniaka, by, jak można sądzić, przedstawić dowód na jego istnienie, przynajmniej to wzniesione na dogmatach religii ustanowionych. Bóg kocha ziemską kobietę, Adalen, wzniosłą kurtyzanę wenecką, z wzajemnością (dodajmy prawem stworzenia – skoro stworzył człowieka na obraz swój i podobieństwo swoje). Ale przepełniona ani ziemskim, ani niebiańskim liryzmem czułości miłość Nieskończonego i Skończonej jest wszak nie możliwa; stąd piękny opis gry bliskości i oddalenia, czułości i milczenia, pragnienia i niespełnienia. To dramat Boga samotnego, uwięzionego w swej wieczności, w wiecznej niemocy swego nieprawomocnego pragnienia. Bóg pozostaje „wiecznie Niespełnionym”, a Adalen jest być może tylko pokusą i wytworem jego pragnienia. Ale niespełniony pozostaje przede wszystkim istniejący, realny i cierpiący człowiek. Człowiek stracił nieodwołalnie wszelkie odniesienia transcendentno-religijne – jego potrzeba ostatecznego sensu, którą wypełnić mogłaby jedynie wieczność, pozostaje pusta, wydrążona z wszelkiej substancjalnej treści.  [...] I wreszcie sztuka, o której mowa zwłaszcza w monodramach Aktorka. Sceniczny manifest awangardy, Psychoza. Notatki szaleńca, Mały manifest teatralny. Teatr – wyjść poza milczenie. Poeta przypisuje sztuce znaczenie metafizyczne, sakralne – sztuka sytuuje się na nieznanych, pustynnych obrzeżach sensu i możliwości komunikacji, na granicy normalności i inności, żywi się tą ostatnią, obłędem („szaleństwo odsłoni piękno”, a „krzyk obłąkanych” jest „jak preludium, symfonią piękna i ostateczności”), odsyła do dionizyjskiej prawdy istnienia. Ale u Woźniaka sztuka nie wyraża tej prawdy, lecz jedynie ma wypowiedzieć swą niemożność jej wyrażenia („tworzyć to odsłaniać niemożliwe piękno”). Oddzielona od nieobecnej esencji świata ażurem nocy, ciszy, milczenia, usiłuje z ich prześwitów wydobyć paroksystycznie słowo, wydrzeć szepty – ów krzyk milczenia – i przetworzyć w nośne sensem metafory, lecz daremnie: „sztuka – smutek istnienia”. Zamknięte i zimne uniwersum, jakie odsłaniają przede wszystkim monodramy Woźniaka – to uniwersum zastygłe w swej pustce, utkane z nieodczuwalnych drżeń zdrętwiałych słów, szeptów i gestów, znieruchomiałych w swych stłumionych poruszeniach. Teraz rozumiemy, dlaczego w utworach tych skamieniały porządek znaczeń jest statyczny, stężały w swym bezruchu, nie znający czasu przemiany, bez przejść i transformacji. Ruch znaczeń zatrzymuje się i zamiera na „grani ciszy” – „zimnej ciszy” – na „krawędziach mroku”, w „zetlałych cieniach”, „dotyku milczenia” czy „spopielałym dotyku milczenia”. Tylko na tych krawędziach, graniach – „grań mojego szeptu kaleczy metafory” – w ciszy, która odbiera poczucie istnienia, wydarza się epifania odmówionego sensu – Niewysłowionego.